Belgowie wynaleźli niebo. Tamtejszy producent nagrobków postanowił umieszczać na płycie magiczny kod. Po jego zeskanowaniu uzyskuje się dostęp do strony internetowej, na której umieszczone są zdjęcia, filmy, teksty i inne wirtualne pamiątki po zmarłym. Jak wiadomo w internecie nic nie ginie i nic nie umiera, więc w ten właśnie sposób tworzy się wieczność. Kiedy to wczoraj usłyszałam w radio, którego program w 1/2 składa się z reklam wiercących mi dziury w mózgu, miałam ochotę z krzykiem uciec z miejsca, w którym akurat byłam.
Nie jestem dostosowana do czasów, w których żyję. Trzeba w końcu przyznać się do tego publicznie. Staroświecką trwogą napawa mnie świadomość tego, że wszyscy jesteśmy śledzeni, obserwowani i kontrolowani. W swoim pierwszym telefonie komórkowym dla zabawy ustawiłam kod PIN 1984. Dziś już mnie to nie bawi, a ile razy sobie to przypomnę, myślę "Orwell, ty draniu".
Z innych klasyków po głowie tłucze mi się ostatnio całymi zwrotkami "Hymn" Słowackiego. Taki doskonały... wrósł w mózg. Bez zbędnych kodów do skanowania. Niby pisany o zachodzie słońca na morzu przed Aleksandrią, 19 października 1836 roku. A żywy jak nigdy.
p.
Do mnie szczególnie trafiają dwie ostatnie zwrotki:
OdpowiedzUsuńKazano w kraju niewinnej dziecinie
Modlić się za mnie co dzień... a ja przecie
Wiem, że mój okręt nie do kraju płynie,
Płynąc po świecie...
Więc, że modlitwa dziecka nic nie może,
Smutno mi, Boże!
Na tęczę blasków, którą tak ogromnie
Anieli Twoi w niebie rozpostarli,
Nowi gdzieś ludzie w sto lat będą po mnie
Patrzący – marli.
Nim się przed moją nicością ukorzę,
Smutno mi, Boże!