Popłakałam się dzisiaj nad miską jabłek i gruszek, które to owoce obierałam sobie spokojnie na dżem. Tkwię od jakiegoś czasu w takim damskim, wielopokoleniowym gronie i uczę się trudnej sztuki trwania z ludźmi w zgodzie pod jednym dachem. Rozpłakałam się kiedy babcia spytała znad garnka bigosu, czy słyszałam jaka chryja na Powązkach. Nie słyszałam, bo wiadomości istnieją dla mnie tylko w radio, telewizji nie włączam w ogóle, gazety czytam lokalne, a w internecie to już bardzo na siłę śledzę bieżące wydarzenia. Potąd (wymowne przeciągnięcie palcem po szyi) mam Smoleńska, raportów i Barbary Blidy. Tyle twojego, co ci powiedzą w telewizji. A ja mam swoje zajęcia.
Popłakałam się nad miską jabłek i gruszek na dżem, bo dowiedziałam się, że w trakcie obchodów Rocznicy Powstania Warszawskiego grupa zwolenników PiSu poszła na Powązki i wygwizdała przedstawicieli rządu. Trudne słowo na dziś to "obrazoburczy". Obrazoburczy to znaczy przeciwstawiający się powszechnie uznawanym wartościom. Nikt nie idzie na cmentarz gwizdać i klaskać w niestosownych momentach. Chyba, że jest chamem i grubianinem.
Wczoraj wieczorem siedząc przy ognisku z bliskimi memu sercu osobami rozmawiałam o powstaniu. Młodsze ode mnie o kilka lat dziecko, które jeszcze w szkole uczy się o tasiemcach i motylicach wątrobowych, ze wzruszeniem poinformowało, że wczoraj było święto, bo rocznica powstania to też rocznica jej przysięgi harcerskiej. Uśmiechnęłam się do siebie na wieść o tym, że siedzę przy stole z harcerką. Ale ujął mnie sposób, w jaki o tym opowiadała. Opowiadała tak, że wszyscy zamknęli gęby, żeby jej słuchać.
Raz byłam na Powązkach. Padał deszcz i było zimno. Byłam sama. A jednocześnie ze wszystkimi duchami, z ludźmi o wielkich nazwiskach, z anonimowymi bohaterami wojen, z żołnierzami, poetami, aktorami i dziennikarzami. Niech pan Kaczyński weźmie pod rękę pana Macierewicza, niech pójdą na cmentarz. W deszczu, błocie. Niech się potykają o korzenie starych drzew i nierówne chodniki. Niech zobaczą, że szesnastoletnie dzieci, które stoją na warcie przy grobach powstańców mają więcej godności i szacunku do życia i śmierci, niż niektórzy ludzie oddający swoje głosy wyborcze na Prawo i Sprawiedliwość. Bo gwizdanie na cmentarzach to ani prawo, ani sprawiedliwość. Żaden to happening, ale zwykłe chamstwo.
Ludzie, którzy wybierali między wolnością ojczyzny a własnym bezpieczeństwem odpowiadają w ten, czy inny sposób za kształt naszego życia. Można tego nie rozumieć, ale należy uszanować. Starzy ludzie mają niższy próg wrażliwości, łatwiej się wzruszają, łatwiej ich rozbawić i zasmucić. Jeśli ja się rozpłakałam nad miską jabłek i gruszek na dżemy, to co czuł stary, schorowany kombatant, kiedy banda chamów gwizdała nad grobami jego przyjaciół?
Ja zupełnie nie wiem o co chodzi, może dlatego, że nie oglądam telewizji wcale, bo jej nie mam.
OdpowiedzUsuńniestety, byłam tam z córką.
OdpowiedzUsuńżałuję, że musiałam jej tłumaczyć, co się dzieje.