Pamiętam, że jako mała dziewczynka marzyłam o tym, żeby pracować w sądzie. Jako prokurator, patolog, sędzia - ktokolwiek. Oglądałam tylko te filmy, w których czarni sędziowie w siwych perukach wydawali jasne i sprawiedliwe wyroki. Czytałam tylko te książki, w których sprawiedliwości zawsze stawało się zadość. Bo tam zawsze wszystko było pod kontrolą. Wszystko miało swoje miejsce, ręce i nogi.
Dziś zastanawiam się jak mogłam nie zauważyć, że to wszystko to fikcja. Ilu z nas wierzy, że sąd to przybytek rozsądku i sprawiedliwości? Jak często słysząc, że zapadł wyrok w sprawie, zastanawiamy się nad tego wyroku losem? Czym jest prawo? I jakie jest prawo? Kto jest prawem?
Za kradzież mienia o wartości dwóch i więcej szylingów groziła w Anglii za panowania Henryka Tudora kara śmierci. W krajach Bliskiego Wschodu godność kobiety warta jest tyle co koza. Największą hańbą dla Samuraja było ścięcie włosów, a szczytem upokorzenia kobiety zdradzającej męża jeszcze w dwudziestowiecznej Polsce było wywiezienie jej na taczkach ze wsi.
Wierzę święcie w to, że sprawiedliwość nie może być relatywna. Że cel nie uświęca środków. Wiem, że ręce wiążą nam kultura i cywilizacja. Wiem też, że prawo tworzą i prawu służą często ludzie głupi i ułomni. Jak to wszystko pogodzić?
Nie da się, oczywiście. Wszyscy nie mogą mieć racji, prawda nie może być bardziej mojsza niż twojsza. Nie da się jednocześnie ocalić wilka i nakarmić owcy, nie wysyłając któregoś z nich na przymusową dietę.
Niektórzy mówią, że sprawiedliwie i równo jesteśmy traktowani tylko przez śmierć, ale to też nieprawda. Bo śmierć, podobnie jak miłość, jest ślepa. Bogowie są głusi. Są szydercami pijącymi tanie piwo i zajadającymi orzeszki przed telewizorem, na ekranie którego rozgrywa się mundial naszego życia. Patrzą jak kopiemy piłkę od bramki do bramki. Oglądają nas miotających się niczym reprezentacja Polski w ostatnim towarzyskim z Hiszpanią. I krzyczą "Jak grasz, debilu?", "Co to za podanie?" i "Putos!". Ale nie mają wpływu na wynik gry, dobór sędziów, ustawienie piłkarzy, katar lewego skrzydłowego. Na to, że "piłka bardziej lubi Niemców".
W ostateczności nie mają wpływu na to, że w trzydziestej szóstej minucie ktoś dokona brutalnego faulu na kapitanie drużyny i obrońcy tytułu mistrzów świata zostaną bez lidera i bez wskazówek. I nawet jeśli bogowie przed telewizorem zakrzykną chóralnie i solidarnie "Eeeeej, co jest? Nie ma takiego kopania!", nawet jeśli sędzia podyktuje karny, a za kapitana na boisko wejdzie inny zawodnik, to i tak często bywa, że już się zesrało. Czasem nic z tych rzeczy się nie dzieje, ale za to działa boska ręka Diego. I mamy dowód, że - tak, czy inaczej - sprawiedliwości ni hu hu.
Ale co z tego? Co z tego, pytam się? Że czasem słońce jest zielone a trawa niebieska? Że czasem bramka jest okrągła, a piłki są dwie? Co z tego, skoro czasem wystarczy wierzyć w fikcję w dzieciństwie, żeby w dorosłym życiu - za cenę cholernego świętego spokoju - chcieć tę fikcję uczynić rzeczywistością?
Co to jest za forma literacka, bo to przeczytałem i nie rozumiem nic. Jaki cel się za tym kryje?
OdpowiedzUsuńTylko tyle, że Metallica w '88 nie miała racji.
OdpowiedzUsuńNo cóż, khabi khusi khabi gham.
OdpowiedzUsuńKabhi Khushi Kabhie Gham. Możemy obejrzeć, całkiem niezły. Kajol zawiodla, ale SRK trzyma poziom.
OdpowiedzUsuńTak to jest: sprawiedliwości nie ma,nie było i nie będzie,w sądach nie ma miejsca na emocje i prawdy tylko na fakty,które dla każdej ze stron inaczej wyglądają,na stadionach nikt nie liczy na delikatność -chyba że jest gimnastyka artystyczna lub pływanie synchroniczne, w życiu większość ludzi się rozpycha łokciami a nie ma sędziego aby odgwizdał faul dla nas.W przeciwieństwie do ambv wiem o co
OdpowiedzUsuńci chodzi.
Ocalić wilka i nakarmić owcę? :>
OdpowiedzUsuńTeż troche nie rozumiem o co tu chodzi. Jednak znowu ogranicza nas kultura i cywilizacja... jak dla mnie słaby slogan za którym nie wiadomo co sie kryje i co zamiast tego miałoby być. Dziękuję dobranoc.
OdpowiedzUsuń