czwartek, 3 czerwca 2010

"Take me to the place I love, take me all the way"

Nadszedł kolejny, sztucznie wydłużony weekend. Na drogach tłoczno od samochodów, po torach niestrudzenie suną pociągi. W jednym z nich ja. W drodze. Pociąg z oczywistych względów jest strasznie zużytym motywem kulturowym, dlatego jako takiemu nie poświęcam mu uwagi. Pociąg jest narzędziem, dzięki któremu docieramy do obranego celu. I o ten cel się dzisiaj rozchodzi.

W podróżniczym chaosie jestem. Poznań, Słubice, znów Poznań, Gdańsk, Kraków, Wrocław. Z wielką niecierpliwością i z jeszcze większym podnieceniem czekam na gości zza oceanu. To oraz fakt, że owi goście na co dzień zamieszkują krainę graniczącą z Kalifornią, w której nigdy nie byli, każe mi zastanowić się, dlaczego właściwie podróżujemy tak daleko?

Czy to, że pokonujemy ocean, żeby pospacerować na St. Germain, czyni nas globtroterami? Czy nie wydaje się śmiesznym fakt, że mieszkańcy Zakopanego lecą na Majorkę, choć nie byli nigdy nad Morskim Okiem? O czym świadczy to, że mieszkaniec Poznania odwiedził Pragę, Wiedeń i Berlin, ale nie zawitał do Rogalina? Co to właściwie znaczy "eksplorować kulturę"? Być w Delhi, ale nie być w Lublinie? Czy to substytucyjne podróżowanie nie jest tylko ucieczką przed własnym podwórkiem? Canonem w rękach Japończyka, który robi milion zdjęć z podróży? Wizytą w McDonald's w trakcie szkolnej wycieczki? Wreszcie czy w hołdzie wszystkim podróżującym nie powinniśmy chcieć być wszędzie?

Wyhamowuję z pytaniami. Myślę sobie, że tak naprawdę jesteśmy wszędzie. Nasza obecność wyraża się naszą chęcią, ale także świadomością chęci innych. Podróż jest uczciwą wymianą woli i pragnień. Skoro ja będąc tu podróżuję gdzieś ze świadomością, że znam kogoś, kto w tym konkretnym gdzieś jeszcze nie był, a chciałby, to po części podróżuję za niego. Zwiedzam w jego imieniu. Jestem ambasadorem niespełnionych jeszcze marzeń.

Tak sobie właśnie myślę. Z drugiej strony może to tylko moja prywatna i grubymi nićmi szyta namiastka humanizmu. Jeśli tak, to po co nowojorczykom "Paryż" i dlaczego na Mazurach jest Wenecja?

2 komentarze:

  1. Mnie się podoba takie podejście. Chciałabym wszędzie kiedyś być.

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudze chwalicie, swego nie znacie... Odwieczna i uniwersalna prawda.

    OdpowiedzUsuń