Wsiadam do pociągu relacji
Zielona Góra - Warszawa, zajmuję miejsce w przedziale i... „Dzień dobry, jak Euro
w Poznaniu?”. „Świetnie” odpowiadam panu w t-shircie z nadrukiem Host City
Warsaw „u nas podobno najlepiej. Ale wie pan co, tak sobie myślę, że wszędzie
dobrze, jak się nie tłuką na stadionach”. „A pewnie” zgadza się, bo co ma się
nie zgodzić? „To kto dzisiaj?” „Hiszpania. Będę grać w finale, zobaczy pani”.
„Z Niemcami”. „A pewnie. Po tym co wczoraj zrobili!” Kiwam głową i kończę
rozmowę aktem włożenia słuchawek. Myślę sobie, że Euro łączy ludzi i przerzucam
się na Boba Dylana.
Przekonanie o jedności ponad
podziałami mąci najczęściej zadawane mi ostatnio pytanie. Jak możesz być za
Niemcami? – słyszę od światłych znajomych. (Wszak innymi się nie otaczam). A
jak mogę nie być? Przed dworcem grupa niemieckich kibiców macha mi na
powitanie. Uśmiechają się. Nie tak jak Włosi zaprogramowani na podryw.
Normalnie, z sympatii. Wznoszą kubki z kawą w porannym toaście. Odpowiadam tym
samym. Go Germany. Nawet dawno niewidziana rodzina nie wykazuje takiego
entuzjazmu na mój widok, jaki wykazywali nowopoznani w czasie Euro niemieccy
znajomi (płci obojga). A każdej pannie życzę, aby usłyszała choć połowę tych
komplementów, które padły w moim kierunku
z niemieckiej strony i w bardzo niemieckim stylu. Proszę mi łaskawie
wskazać Polaka, który odważnie i publicznie powie, że kobieta po to jest, aby o
nią dbać i żeby jej sprawiać przyjemność. Nie. Polak powie, że miejsce baby
jest w kuchni. Owszem, poniesie ciężką torbę, ale nie omieszka przy tym rzucić
uwagi na temat równouprawnienia i parszywych feministek. Niemiec zdziwi się, że
kobiecie w ogóle przyszło do głowy w obecności mężczyzny taką ciężką torbę podnieść
z ziemi.
Jak mogę być za Niemcami, którzy
wygrywają mecze? Jak mogę być za Niemcami, którzy podczas meczu otwarcia zdarli
gardła śpiewając „Polska, biało-czerwoni” głośniej niż ja? Jak mogę być za
Niemcami, którzy codziennie do śniadania dodawali, że jestem piękna, mądra,
seksowna i nie mam sobie dać wmówić że jest inaczej? Jak mogę być za Niemcami,
którzy zachwycili się Polską, chociaż przecież kryzys mamy, a po Euro wszystko
szlag trafi? No jak ja mogę być za Niemcami, którzy cieszą się życiem, nie dlatego,
że mogą, ale przede wszystkim dlatego, że potrafią, podczas gdy nasz, polski
entuzjazm sprowadza się do krótkiego „kurwa” po przegranym meczu.
Dowcipy o tym, że Danzig był
odpowiednim miejscem dla Niemców, bo oni od ’39 roku wiedzą jak się tam walczy
nie bawią Niemców. Bawią nas, Polaków. Ze wstydem przyznaję, że mnie również. Śmiejemy
się z tego, ale w duchu wierzymy, że tak jest właśnie. Że oni mają nad nami
jakąś mityczną przewagę, są lepsi, mądrzejsi, bardziej zaradni. I za to chcemy
ich nie lubić, nie za język (piękny!), czy przywary narodowe (takie na przykład
jak punktualność, czy obowiązkowość). Chcemy ich nie lubić za to właśnie, że
się im udaje.
Sami sobie strzelamy w kolano
takimi oryginalnymi dowcipami. Co zrobią Niemcy po wygranym meczu w Gdańsku?
Skoczą na pocztę. Ha-ha. Proszę bardzo. My nadal jesteśmy Tamtymi Polakami,
których Tamci Niemcy napadli, zrabowali, oszukali i pomordowali. Oni już dawno
nie są Tamtymi Niemcami. Nie są dumni z powodu tego, co zaczęło się trzy
ćwierćwiecza temu. Obudźmy się. Polską wódkę, czy niemieckie piwo może pić
tylko równy z równym. A oni chcą z nami pić wódkę. Kawę. Coca-colę. Cokolwiek.
Musi być jakiś dzień meczowy, bo
Hendrik przychodzi ubrany w żółte spodnie, czerwoną koszulkę i czarny blezer.
Spodnie sprowadził sobie z Californii, bo w Niemczech podobno nie robią żółtych
jeansów dla chłopaków. Mówi, że gdyby wiedział, że może takie kupić w Polsce,
nie wysyłałby euro za ocean. Mówię mu, że gdyby w takich chodził w Polsce,
zaraz zostałby mianowany gejem, nieważne, że nim nie jest. Bawi go to. Mnie
jakoś nie. Kładzie przede mną foliowy worek z termicznie zapakowanymi bułkami.
„Zobacz jak śmiesznie. Jem tradycyjne niemieckie bułeczki maślane oflagowane
jako produkt francuski. W wiesz gdzie zrobione? W Polsce!” I jak ja mam nie być
za Niemcami?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz