Według teorii zawartej w "Seksie w wielkim mieście" każda kobieta powinna mieć w życiu czworokąt. Nie chodzi o namawianie do urozmaicenia życia erotycznego, bo przecież jest ono raczej prywatną kwestią. Chodzi o czworokąt damski, nie do seksu, ale do rozmów o nim. I o wszystkim innym też. Czworokąt taki ma moja matka. Służy on piciu wina, organizowaniu imienin, urodzin, sylwestrów, wyjazdom do domku nad jeziorem, robieniu konfitur i opieprzaniu za odwlekanie wizyt u lekarzy. W zależności od nastrojów czworokąt jest rombem, kwadratem, trapezem albo w ogóle pokrzywiony jest na maksa, ale zawsze są w nim jakieś stałe. I tak moja matka pełni w nim funkcję zdroworozsądkowego doradcy i oazy spokoju. Ktoś zaraża umiarkowanym optymizmem, ktoś jest typem z sercem na dłoni, a jeszcze ktoś inny dostarcza zabawnych anegdot, od których nawet dorosłe kobiety sikają ze śmiechu.
Ich życie toczy się nie kołem, a tym czwórkątem właśnie. Moje też, pielęgnowaną od półtora dekady kanciastą figurą geometryczną. Jedną z jej mnogich funkcji jest robienie zakupów, toteż oddałyśmy się owej funkcji wczoraj. Z szaleńczym entuzjazmem na targach tak zwanej sztuki (zastanawia mnie, dlaczego nikt nie nazwał tego vanity fair) wydałyśmy fortunę na kolczyki, koraliki, kleje, farby i papiery do technik decoupatch, filce, fliselinki, pudełeczka i bombeczki. Na vanity fair były same babskie dwójkąty, trójkąty i czwórkąty pijące wino i wydające pieniądze, niektóre z dziećmi. To oraz nastrój stworzony później przez krewetki, chilijskie trunki i mieszankę warzywną z Hortexu, sprawiło, że mój czwórkąt wszczął rozmowę o samotnym wychowywaniu dzieci. Wszczął, ale nie skończył. Nie dlatego, że brak porozumienia stworzyłby zagrożenie wyrwania komuś kłaków, po prostu zmieniłyśmy temat.
- Czy samotne macierzyństwo z wyboru ma sens, skoro to tyle obowiązków? - zapytała N. - Bo moim zdaniem trzeba być debilem, żeby się na coś takiego zdecydować. - i sama sobie odpowiedziała. Nie zdążyłyśmy z K. zbudować linii obrony, bo N. zdecydowała, że koniec dyskusji. Z naszego czwórkąta do zrobienia sobie dziecka bez faceta zdolna jest K. oraz zdolna byłabym ja. K. jest zdolna dosłownie i w przenośni, bo in vitro jej niestraszne na co dzień i od święta, poza tym dziecko byłoby dla niej kolejnym wyzwaniem i obowiązkiem, a facet ostatecznie zbędną przyjemnością. Ja bym mogła z czystej zazdrości, że wszyscy już mają, a ja nie mam z kim, to może sama, bo ile można zmieniać pieluchy dzieciom z czwórkąta? E. przyjęłaby taką decyzję z komentarzem "to do ciebie podobne", choć sama, jak twierdzi, stworzona jest do rzeczy banalnych typu życie rodzinne, a więc i ojciec by się przydał. N. przyzwyczajona do schematu rodziny zwyczajnie nie wyobraża sobie samotnego macierzyństwa, chciałaby mieć tak normalnie jak się przyjęło, a dla niej chcieć, to prędzej czy później, móc. Tych potencjalnych decyzji nie można wytłumaczyć żadną patologią, bo wszystkim nam mózgi karbowały się w raczej normalnych rodzinach.
Syn znanej aktorki, bohater ostatniego Tańca-Srańca został gwiazdą, bo się urodził. Niesamowitość jego historii opiera się głównie na tym, że jego matka była matką i ojcem, dwa w jednym, niczym Head&Shoulders. I teraz ta jego matka z jajami przechadza się od śniadania z panią Mołek do lunchu z panią byłą prezydentową i opowiada jak ona wspaniale wychowała dziecko i jak to się nie poddała, kiedy ten taki siaki owaki ją zostawił, a tfu i na psa urok, w ogóle szkoda gadać!
Tak sobie myślę, że wolałabym znieść krytyczne spojrzenie N. na wieść o tym, że ja sobie sama dziecko zrobię i mniej więcej sama wychowam, niż, nie daj Boże, do końca życia kazać słuchać mojemu czwórkątowi historii o tym takim siakim owakim.
Bo raz, że czwórkąty od tego są, żeby krytykować przy jednoczesnym użyciu mózgu. Dwa, że jak dowodzą wieloletnie obserwacje, dają radę z dziećmi albo bez, z facetami albo bez, z pracą i studiami albo bez. A trzy, że mają owe czwórkąty swe granice i z zasady się nie rozpadają, a więc poważne kwestie rozstrzygają się w ich wnętrzu. Ostateczny wniosek jest więc taki, że funkcją czwórkąta jest ocalanie społeczeństwa przed wrzodami żołądka spowodowanymi spowiedzią w telewizji śniadaniowej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz