piątek, 23 grudnia 2011

Na karpia

Kiedyś było takie przysłowie, że dzieci i ryby głosu nie mają. Dzisiaj dzieci mają rzeczników, a ryby obrońców. Już myślałam, że przyjdzie mi obejść się smakiem albo konstruować tanie jak barszcz życzenia świąteczne, a tu proszę - polska rzeczywistość dostarcza absurdów, o które w nawiązaniu do Bożego Narodzenia można zahaczyć i podumać o życiu.

Oto bowiem w czas świąteczny protestuje się przeciwko niehumanitarnemu zabijaniu karpia. Rzesze przebranych za ryby przeciwników rybołówstwa wychodzą naprzeciw smakoszom białego mięsa o cokolwiek mułowym posmaku. Skutek tego jest mniej więcej taki, że departament rybny naszego rządu już szykuje przepis w imieniu karpia. Że kary, że areszty, że przeszkolenia specjalne na przewóz. Że nie zabijać na widoku, a smażyć tylko na oleju z pierwszego tłoczenia.

Dziadek mój zawsze przed walnięciem karpia młotkiem w łeb grzecznie go przeprasza. A szlachtuje zawsze na widoku, podobnie jak całą resztę rybnego towarzystwa. W moim roczniku dzieci nie musiały się na biologii uczyć, co to jest pęcherz pławny i łuska, bo nauczyły się tego na podwórku. Sekcja zwłok ryby była dla nas czymś normalnym, a nie przykładem nieprzeciętnego okrucieństwa. Ale rozumiem, że jakie czasy, takie obyczaje. Po podwórku już nie mogą biegać kury bez głowy. Trudno.

Być może dla obrońców karpia będzie to nieliche zaskoczenie, ale paluszki rybne i filety z mintaja nie rosną na drzewach. Karp zaś jest podstawą sektora gospodarki zajmującego się handlem żywym towarem rybnym. Ten sam karp hodowany jest od wiek wieków w stawach, amen. I każdy z tych hodowlanych karpi, w którego obronie przemawiają szlachetni obrońcy, wpuszczony do jeziora zginie śmiercią bardzo naturalną w przeciągu, skromnie licząc, dwóch, trzech tygodni. Bo przyzwyczajony do tłoku w stawie, regularnego skarmiania i braku konkurencji zwyczajnie nie zorientuje się, jak obchodzić się z naturą.

Drodzy czytelnicy, niezależnie od tego, czy jesteście zwolennikami karpia żywego, czy martwego, życzę balansu i równowagi. Waszym karpiom również życzę równowagi. Niech będą trochę karpiami wyskakującymi z rzeki w "Śmierci na Pięć", a trochę karpiami zajmującymi wannę w "Betlejem jest wszędzie" Ciechowskiego. Tych, co nie znają odsyłam do lektury. Tym, co znają, życzę wesołych świąt.