sobota, 23 kwietnia 2011

Mięso armatnie. Z ćwikłą.

Stałam dziś w kościele i czekając na prysznic z wody święconej rozmyślałam o swojskiej kiełbasie z sarniny spoczywającej spokojnie na dnie mojej zamrażarki. I żeby tak do tej kiełbasy, kruchej i delikatnej, lekko słodkiej w smaku, dodać ćwikły przyrządzonej przez babcię, tak ostrej, że aż łzy lecą i kichać się po niej chce jak po najlepszej tabace. Myślałam o pieczonym schabie w sosie czosnkowym i o serniku, tym naszym, domowym, z samego sera. I o sorbecie cytrynowym zamarzającym stopniowo obok sarniny. I o czarnej kawie, i zielonej herbacie. O obrusie białym. Tak, stałam w kościele i myślałam o jedzeniu.

Nieprzypadkowo. To zaczęło się gdzieś między księdza prośbą o ocalenie ludzkości od śmierci głodowej, a pouczeniem, że życiu duchowemu należy się poświęcać gorliwiej, niż zaspokajaniu potrzeb cielesnych. Ksiądz pewnie miał rację, ale ja najpierw przewrotnie pomyślałam o piramidzie potrzeb Maslowa, według której należy najpierw się najeść, a potem dopiero pomodlić albo iść do teatru. A potem pomyślałam o sobie. Pomyślałam, że przez ten krótki czas z premedytacją nie będę się poświęcać życiu duchowemu. Ani kulturalnemu. Ani intelektualnemu. Przez ten krótki czas nie będę czytać, oglądać. Nie będę słuchać utworów, których ktoś słuchał przede mną. Nie będę interpretować tekstów, które mają setki ukrytych znaczeń. Nie będę dociekać, kto co i przez co chciał powiedzieć. Ani przeżywać też nie będę. Nie będę się buntować, ani doszukiwać pogańskich podwalin Wielkanocy. Nie będę prowadzić dialogów międzykulturowych i pytać, dlaczego i po co robi się tak, a nie inaczej. Nie zapytam jak było kiedyś i dlaczego już tak nie jest. Czy zmartwychwstał, czy nie zmartwychwstał i czy mi się chce, czy się chcieć powinno, w to wszystko brnąć, w tym wszystkim tkwić.

Zwyczajnie sobie usiądę w niedzielę rano przy stole i będę się delektować kiełbasą z sarniny. Z ćwikłą.

1 komentarz:

  1. Kupiłem jakąś tam beskidzką. Nie jadłem tego z osiem miesięcy, ale znalazłem tani sklep polski i odjechałem. Smak kiebłasy i ogórka kiszonego z Polski odebrały mi rozum.

    OdpowiedzUsuń