wtorek, 4 października 2011

Hej, hej, Falubaz!

Nie jestem fanką żużla, ale z radością obserwuję entuzjazm, z jakim mój brat z żoną zasiadają przed telewizorem z szalikami w klubowych barwach. Oni nie podzielają mojej umiarkowanej fascynacji piłką nożną, ja nie kupuję ich okrzyków radości po każdym wygranym przez trójkolorowych biegu. Ale znosimy nasze małe sportowe fanaberie tak długo, jak długo w dyskusji umiemy sobie powiedzieć, że wszystko jest dla ludzi.

Do zeszłego weekendu Falubaz miał najlepszych kibiców w Polsce, nie tylko w opinii środowiska, ale też, co ważniejsze, w opinii większości rodaków. Zaryzykuję nawet stwierdzenie, że fani zielonogórskiego żużla byli bardziej zorganizowani i oddani sprawie swojego klubu niż najlepsi kibice piłkarscy w kraju. (I wszyscy wiedzą, że mam na myśli fanów Kolejorza). Wystarczy tylko zastanowić się jakiego sprytu i kunsztu trzeba, by wleźć na figurę Jezusa Świebodzińskiego i udekorować ją klubowym szalikiem. Kiedy kilka lat temu Greenpeace dekorowało ekologicznymi hasłami posąg Jezusa w Rio, konieczne były pozwolenia, helikoptery, ekipa wspinaczkowa i dużo pieniędzy. Fani Falubazu poradzili sobie mniej więcej sami. I dobrze. Akcję pochwalam i chwalić będę nawet jak zreflektują się zwolennicy PiSu i (analogicznie do sytuacji z Nergalem) za półtora roku dojdą do wniosku, że akcja ta ugodziła w cały Kościół katolicki.

Współpraca klubu z fanklubem jest u zielonogórzan na najwyższym (ze znanych w tym kraju) poziomie. Nikogo więc nie zdziwiło, że drużyna, nie dopuszczając myśli o przegranej, zorganizowała pokaźnych rozmiarów imprezę, żeby podziękować swoim wspaniałym kibicom. Tak samo robi Jurek Owsiak, żeby podziękować za kolejny pobity na WOŚPie rekord. Po imprezie Falubazu okazało się, że finał żużla ma z Woodstockiem niechlubne elementy wspólne. W osobach głupich uczestników. Oczywiście nie wszystkich, ale w ilościach zdolnych zasiać ferment.

Na nieszczęście dla prawdziwych kibiców Falubazu w tłumie znaleźli się ludzie przerażająco agresywni. Ludzie skłonni uwierzyć w absurdalne przekonanie o tym, że przedstawiciele władzy i służb porządkowych losowo wybierają przechodniów, którym z premedytacją odbierają życie. Swojemu przekonaniu musieli dać wyraz kopiąc i bijąc policjantów, niszcząc mienie państwowe (np. radiowozy i komendę) oraz prywatne (witryny sklepów, ogrody i samochody). Tragiczny wypadek - bo tym z pewnością po zakończeniu dochodzenia okaże się wydarzenie z poniedziałkowej nocy - spowodował nikomu niepotrzebną i nieusprawiedliwioną falę zamieszek.

Ale to nie wszystko. Poprzez swoje zachowanie pseudokibice, kibice, fani, fanatycy, nazwa nie ma tutaj żadnego znaczenia, po raz kolejny ściągnęli na swoje środowisko uwagę polityków i pozwolili uczynić z siebie element kampanii wyborczej. Po raz kolejny PiS weźmie pod swoje skrzydła tych, których jawnie skrytykuje PO i odwrotnie. I po co? Żeby TVN i TVP mogły bić medialną pianę i żeby społeczeństwo miało złudzenie, że zabiera głos w słusznej sprawie?

Liczę na to, że osoby odpowiedzialne za zamieszki w Zielonej Górze dostaną, zgodnie z deklaracją klubu, dożywotni zakaz wejścia na trybuny. I to nie tylko na stadiony żużlowe, ale nawet do hali sportowej, gdzie rozgrywają się gminne mistrzostwa w tenisie stołowym. I że za przykładem Falubazu konsekwentnie pójdą kluby w całej Polsce.

Na koniec, dla ukojenia nerwów, polecam kibicom wszelakich klubów polską piosenkę z 1953 roku. Jej fragment brzmi tak: "Kiedy cichnie już stadion po meczu, kiedy spływa na miasto już wieczór, znów są razem i razem śpiewają, i do swoich rozjadą się miast". Wszystko w temacie.

1 komentarz:

  1. Z tego co kojarzę, pierwszy raz kibole chcąc wymierzyć sprawiedliwość policji ruszyli na budynek komisariatu i parkingu policyjnego. Nawet kibole są nieźle zorganizowani.

    Bardziej serio - jestem ciekaw jak opinia publiczna w Zielonej wytrzyma całe zajście. Mam nadzieję, że miasto, mieszkańcy i kibice nie będą się szmacić jak ich odpowiedniki w Poznaniu.

    OdpowiedzUsuń