środa, 28 lipca 2010

Pani Pomidorowa

Ja się może na tym nie znam. Ja może w stopniu niewystarczającym śledzę rynek reklamy i za rzadko oglądam telewizję, może w złych godzinach, nie wiem. Pewnie to tylko obserwacja prosta i niesprawiedliwa. Tak sobie patrzę na reklamy jedzenia, scenki w kuchni, obrazki szczęścia, dzieci karmione jogurtem i sokami pomarańczowymi, cuda na kiju i zupy w proszku, samogotujące się makarony, samozmywające się naczynia, śnieżnobiałe pranie, zawsze skuteczne tabletki od bólu głowy, zawsze pewne rozwiązania problemów z hemoroidami i prostatą.

Wynika z tego, że jeśli masz cycki i umiesz zrobić zakupy w super-hiper-biedronkomarkecie, twój mąż będzie miał ciepły, smaczny obiad, twoje dzieci - zdrowe zęby i kości, a twój pies przyniesie ci nie tylko kapcie i gazetę, ale też papier toaletowy.

Matko-Polko, pamiętaj! Apteki stoją otworem, pieluszki nigdy nie przemakają, kwiaty nie więdną, a piwo jest wiecznie schłodzone. Tylko idź do sklepu, kup jogurt i magiczną kostkę - obojętnie, toaletową albo rosołową - a wszystkie twoje problemy rozwiążą się automatycznie i zapomnisz o plamach.
A tak, bo to kobieta w reklamach sprząta, gotuje, pierze, prasuje, karmi dzieci i organizuje przyjęcia. Po tych ostatnich może też sobie sama pozmywać naczynia i wyprać dywany. W reklamie to kobieta musi dopilnować, żeby jej rodzina nie rozpadła się w drobny mak. Musi w taki sposób użyć ziarenek smaku, żeby zupa nie była za słona.

Tylko, że rodziny nie zakłada się z miłości do pomidorowej, choćby i dobrej, gorącej. Z miłości się zakłada.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz