sobota, 23 czerwca 2012

Na Niemca


Wsiadam do pociągu relacji Zielona Góra - Warszawa, zajmuję miejsce w przedziale i... „Dzień dobry, jak Euro w Poznaniu?”. „Świetnie” odpowiadam panu w t-shircie z nadrukiem Host City Warsaw „u nas podobno najlepiej. Ale wie pan co, tak sobie myślę, że wszędzie dobrze, jak się nie tłuką na stadionach”. „A pewnie” zgadza się, bo co ma się nie zgodzić? „To kto dzisiaj?” „Hiszpania. Będę grać w finale, zobaczy pani”. „Z Niemcami”. „A pewnie. Po tym co wczoraj zrobili!” Kiwam głową i kończę rozmowę aktem włożenia słuchawek. Myślę sobie, że Euro łączy ludzi i przerzucam się na Boba Dylana.

Przekonanie o jedności ponad podziałami mąci najczęściej zadawane mi ostatnio pytanie. Jak możesz być za Niemcami? – słyszę od światłych znajomych. (Wszak innymi się nie otaczam). A jak mogę nie być? Przed dworcem grupa niemieckich kibiców macha mi na powitanie. Uśmiechają się. Nie tak jak Włosi zaprogramowani na podryw. Normalnie, z sympatii. Wznoszą kubki z kawą w porannym toaście. Odpowiadam tym samym. Go Germany. Nawet dawno niewidziana rodzina nie wykazuje takiego entuzjazmu na mój widok, jaki wykazywali nowopoznani w czasie Euro niemieccy znajomi (płci obojga). A każdej pannie życzę, aby usłyszała choć połowę tych komplementów, które padły w moim kierunku  z niemieckiej strony i w bardzo niemieckim stylu. Proszę mi łaskawie wskazać Polaka, który odważnie i publicznie powie, że kobieta po to jest, aby o nią dbać i żeby jej sprawiać przyjemność. Nie. Polak powie, że miejsce baby jest w kuchni. Owszem, poniesie ciężką torbę, ale nie omieszka przy tym rzucić uwagi na temat równouprawnienia i parszywych feministek. Niemiec zdziwi się, że kobiecie w ogóle przyszło do głowy w obecności mężczyzny taką ciężką torbę podnieść z ziemi. 

Jak mogę być za Niemcami, którzy wygrywają mecze? Jak mogę być za Niemcami, którzy podczas meczu otwarcia zdarli gardła śpiewając „Polska, biało-czerwoni” głośniej niż ja? Jak mogę być za Niemcami, którzy codziennie do śniadania dodawali, że jestem piękna, mądra, seksowna i nie mam sobie dać wmówić że jest inaczej? Jak mogę być za Niemcami, którzy zachwycili się Polską, chociaż przecież kryzys mamy, a po Euro wszystko szlag trafi? No jak ja mogę być za Niemcami, którzy cieszą się życiem, nie dlatego, że mogą, ale przede wszystkim dlatego, że potrafią, podczas gdy nasz, polski entuzjazm sprowadza się do krótkiego „kurwa” po przegranym meczu.

Dowcipy o tym, że Danzig był odpowiednim miejscem dla Niemców, bo oni od ’39 roku wiedzą jak się tam walczy nie bawią Niemców. Bawią nas, Polaków. Ze wstydem przyznaję, że mnie również. Śmiejemy się z tego, ale w duchu wierzymy, że tak jest właśnie. Że oni mają nad nami jakąś mityczną przewagę, są lepsi, mądrzejsi, bardziej zaradni. I za to chcemy ich nie lubić, nie za język (piękny!), czy przywary narodowe (takie na przykład jak punktualność, czy obowiązkowość). Chcemy ich nie lubić za to właśnie, że się im udaje.

Sami sobie strzelamy w kolano takimi oryginalnymi dowcipami. Co zrobią Niemcy po wygranym meczu w Gdańsku? Skoczą na pocztę. Ha-ha. Proszę bardzo. My nadal jesteśmy Tamtymi Polakami, których Tamci Niemcy napadli, zrabowali, oszukali i pomordowali. Oni już dawno nie są Tamtymi Niemcami. Nie są dumni z powodu tego, co zaczęło się trzy ćwierćwiecza temu. Obudźmy się. Polską wódkę, czy niemieckie piwo może pić tylko równy z równym. A oni chcą z nami pić wódkę. Kawę. Coca-colę. Cokolwiek.

Musi być jakiś dzień meczowy, bo Hendrik przychodzi ubrany w żółte spodnie, czerwoną koszulkę i czarny blezer. Spodnie sprowadził sobie z Californii, bo w Niemczech podobno nie robią żółtych jeansów dla chłopaków. Mówi, że gdyby wiedział, że może takie kupić w Polsce, nie wysyłałby euro za ocean. Mówię mu, że gdyby w takich chodził w Polsce, zaraz zostałby mianowany gejem, nieważne, że nim nie jest. Bawi go to. Mnie jakoś nie. Kładzie przede mną foliowy worek z termicznie zapakowanymi bułkami. „Zobacz jak śmiesznie. Jem tradycyjne niemieckie bułeczki maślane oflagowane jako produkt francuski. W wiesz gdzie zrobione? W Polsce!” I jak ja mam nie być za Niemcami?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz