sobota, 3 listopada 2012

redukcja

Belgowie wynaleźli niebo. Tamtejszy producent nagrobków postanowił umieszczać na płycie magiczny kod. Po jego zeskanowaniu uzyskuje się dostęp do strony internetowej, na której umieszczone są zdjęcia, filmy, teksty i inne wirtualne pamiątki po zmarłym. Jak wiadomo w internecie nic nie ginie i nic nie umiera, więc w ten właśnie sposób tworzy się wieczność. Kiedy to wczoraj usłyszałam w radio, którego program w 1/2 składa się z reklam wiercących mi dziury w mózgu, miałam ochotę z krzykiem uciec z miejsca, w którym akurat byłam.

Nie jestem dostosowana do czasów, w których żyję. Trzeba w końcu przyznać się do tego publicznie. Staroświecką trwogą napawa mnie świadomość tego, że wszyscy jesteśmy śledzeni, obserwowani i kontrolowani. W swoim pierwszym telefonie komórkowym dla zabawy ustawiłam kod PIN 1984. Dziś już mnie to nie bawi, a ile razy sobie to przypomnę, myślę "Orwell, ty draniu".

Z innych klasyków po głowie tłucze mi się ostatnio całymi zwrotkami "Hymn" Słowackiego. Taki doskonały... wrósł w mózg. Bez zbędnych kodów do skanowania. Niby pisany o zachodzie słońca na morzu przed Aleksandrią, 19 października 1836 roku. A żywy jak nigdy.

p.

1 komentarz:

  1. Do mnie szczególnie trafiają dwie ostatnie zwrotki:
    Kazano w kraju niewinnej dziecinie
    Modlić się za mnie co dzień... a ja przecie
    Wiem, że mój okręt nie do kraju płynie,
    Płynąc po świecie...
    Więc, że modlitwa dziecka nic nie może,
    Smutno mi, Boże!

    Na tęczę blasków, którą tak ogromnie
    Anieli Twoi w niebie rozpostarli,
    Nowi gdzieś ludzie w sto lat będą po mnie
    Patrzący – marli.
    Nim się przed moją nicością ukorzę,
    Smutno mi, Boże!

    OdpowiedzUsuń