czwartek, 9 sierpnia 2012

London2012 calling

Zawsze przy okazji wielkich turniejów, igrzysk, mistrzostw, rozgrywek ligowych i czego tam jeszcze polski naród podnosi nikomu niepotrzebny i nudny lament. Że znowu nie wyszło, że siatkarze beznadziejni, że szermierka do luftu, że biegają tylko czarni, że orzełek nie w tym miejscu, co trzeba. Niejeden jeszcze (mam nadzieję) przede mną bierny i czynny udział w imprezach FIFA, UEFA, MKOl, FIVB. Dlatego od wczoraj usilnie szukam drogi nabycia odporności na tak zwanych niedzielnych kibiców.

Zaangażowanie, z jakim rodacy komentowali wczorajsze wyczyny Bartmana, Winiarskiego i Nowakowskiego, było z pewnością godne lepszej sprawy, niż olimpijskie złoto. Najbardziej rozbawiło mnie, kiedy pewną panią zdziwiła obecność Ignaczaka na boisku. "Ojej. A kiedy go wpuścili?" No tak, wpuścili...

Oczywiście, że Polacy ponieśli wczoraj sromotną porażkę, oczywiście, że dostali łomot, oczywiście, że Sborna była lepsza, silniejsza, szybsza i bardziej agresywna. I oczywiście, że Jarosz mógł być częstszym gościem na boisku. Ale czy kiepska gra, słaba forma, zła kondycja psychiczna ludzi, którzy ciężko pracują na (przede wszystkim) swój sukces, to powód do nazywania ich niedołęgami i ślamazarami? Gdyby polscy siatkarze doszli do finału i walczyli o złoty medal, naród zaraz zawłaszczyłby sobie ich sukces. Bo nie od dziś wiadomo, że sukces ma wielu ojców. A i matka niejedna. "Zdobyliśmy złoto" krzyczałyby nagłówki gazet. A guzik zdobyliśmy. To nie my-społeczeństwo stawiamy się codziennie w pracy w spodenkach gimnastycznych. To nie nasze medale, podobnie jak nie nasz ból w plecach, naderwane mięśnie, połamane palce i tęsknota za rodziną. Za nazwiskami Błaszczykowskiego, Małysza, Żygadły i Majewskiego stoi niewyobrażalny wysiłek, na który może i stać przeciętnego Kowalskiego, ale przeciętnemu Kowalskiemu nie chce się nawet podnieść dupy z kanapy, a co dopiero naginać na trening, choćby amatorski.

Podczas turnieju Euro2012 na poznańskim stadionie miałam zaszczyt oglądać treningi wszystkich reprezentacji grających w stolicy Wielkopolski. Nie różniły się od siebie niczym, ani intensywnością, ani dynamiką, ani wykonywanymi ćwiczeniami. Może kolorem drabinek rozłożonych na murawie, na którą nie wolno mi było nadepnąć nawet jednym palcem. Powie ktoś, że pompa, że utopione miliony, że kryzys w budownictwie. Powie ktoś, że nasi reprezentanci lekką rączką wydali w Londynie państwowe pieniądze. Ale kto odważny przeliczy na złotówki emocje, entuzjazm i mobilizację wyzwoloną w tych kibicach, dla których sport nie jest samym tylko osiągnięciem celu, ale przede wszystkim dążeniem do niego?

Andrzej Strejlau na pytanie "Dlaczego w PZPNie jest taki burdel?" zadane przez gościa bez koszulki i w spranych trampkach, odpowiedział "A co? Chciałby pan coś zmienić?" "No przydałoby się". "To zapisz się pan do struktur okręgówki, może pan co zdziała". To dobry cytat na zakończenie z przesłaniem dla niedzielnych kibiców. Ale znalazłam lepszy.

Kiedy pewnego razu Aleksander Głowacki znany wszystkim jako Bolesław Prus w czasie pisania Lalki doznał niemocy twórczej - a trzeba wiedzieć, że pisał dzień po dniu w odcinkach, na bieżąco oddając redakcji rękopisy, których nikt nie kopiował - do jego drzwi zapukał zniecierpliwiony czytelnik. 
- Dlaczego pan zaprzestał pisania? - zapytał czytelnik swojego dostarczyciela emocji.
- Nie mogę - odpowiedział Prus.
- Jak to pan nie może! - zdziwił się przybyły.
- No po prostu nie mogę i już! - odparł mistrz pióra.
- To nie może być.
- Ano nie mogę. A pan zawsze może? To siadaj pan i pisz.

Szanowny niedzielny kibicu, czy i ty zawsze możesz? No to stawaj pan. I walcz.

2 komentarze:

  1. Taką sobie wybrali pracę, to niech się stawiają i ćwiczą. I niech ćwiczą tak żeby zdobywać medale. A prawda jest taka, że za swoje tam nie pojechali.

    OdpowiedzUsuń
  2. Prawda jest taka ,że pierwsze miejsce jest jedno i drugie tez tylko jedno a i trzecich nie ma trzy tylko jedno.Ktoś jest lepszy ,ktoś gorszy na zawodach.Mam nadzieje ,że wszyscy równo chcieli ,równo trenowali i równo się starali.Wszyscy nie mogą być pierwsi .No niestety- są gorsi i to my nimi jesteśmy.Trzeba przełknąć żabę.Każdy chce być:piękny,wiecznie młody,zdrowy i cholernie bogaty ale się nie da.Przynajmniej nie każdemu.Ja też chcę być zdrowa,młoda,bogata,mądra,błyskotliwa,piękna,szczupła ,zgrabna i powabna.I frustruję się ,że nie jestem taka.
    Co do olimpijskich igrzysk to każdy wie lepiej co i jak robić żeby złoto było i sukcesy.Niech taki wszechwiedzący Trenejro wyszkoli się albo dopilnuje żeby jego dziecko się wyszkoliło na strzelca,szpadzistę,wioślarza czy pływaka synchronicznego.I niech latami wozi na treningi,zmaga się z kontuzjami,chorobami i niemocą twórczą a potem gada.Każdy niech będzie Trenejro dla siebie.Jak mu wyjdzie to co zamierzy w życiu to zostanie SuperTrenejro i dostanie ode mnie złoty medal.

    OdpowiedzUsuń