wtorek, 21 sierpnia 2012

Zapiski na serwetkach hotelowych

Pani A. wtargnęła w poranną kuchenną rzeczywistość rozsiewając aromat podrobionego Opium YSL. Intensywny zapach piżma i goździków zawisł na chwilę w gęstym upale, gryząc się z wonią wszystkich zapachów, jakie generuje kuchnia o pół do ósmej rano: jaja na twardo, pomidor, parzona kawa...
Panią A., której woń perfum osiadała leniwie na chromowanych blatach nurtował tylko jeden problem. Dlaczego ludzie zamiast wyrzucać do kosza puste butelki, wkładają je do hotelowych szaf? Problem pani A. jest zrozumiały, wszak od rana do wieczora sprząta hotelowe szafy i łóżka, i kosze na śmieci. I zawsze to samo. Czy się ludzie nie mogą nauczyć - zastanawia się pani A. Ano widocznie nie mogą, należy się z tym pogodzić.
Mnie nurtuje zgoła odmienna sprawa. Jaką drogą dwoje ludzi dochodzi do tego momentu życia, w którym przez tydzień zamienia się przy śniadaniu najwyżej jedno zdanie? A nie jest to milczenie swobodne. Nie jest to milczenie konstruktywne, na które można zareagować jednym z ulubionych pytań mojego dziadka. O czym tak milczysz? Nie. To milczenie-świadectwo. Bezlitosne świadectwo tego, że coś komuś nie wyszło. Bardzo.
Afera się zrobiła, że Polacy niewyedukowani. A kto tu, panie, dzisiaj ma czas książki czytać i telewizję oglądać? Co zrobisz, kiedy przeciętne dziecko na książkę reaguje jak na szpinak? Co zrobisz, kiedy trzeba kupować, sprzedawać, na Allegro transakcje, na wczasy last minute. Nie ma czasu na rozmowy, czytania, oglądania. "A przecież poznawanie świata zakłada wysiłek i to wielki, pochłaniający człowieka", pisał mój idol, wywołany dzisiaj do tablicy. Poznawanie człowieka również. To dla mnie ostatnio jedyna rzecz, dla której warto się wysilać i spalać. Cała reszta w ostatecznym rozrachunku nie ma znaczenia. Po prostu. Nie mają znaczenia wesela, na których mnie nie będzie, wyjazdy bez mojego udziału, prace, których nie dostanę, ludzie, którzy zechcą mi dopiec. Wszystko to nic mnie nie obchodzi. Zaciskamy zęby i robimy swoje, pani redaktor, póki jeszcze ciut się chce. (Zamiast minę mieć ponurą, skromniutko, ot, z Ameryk którą odkryjmy... Ewentualnie korzystając z recept Młynarskiego należałoby wyjechać w Bieszczady. Dobre i wykonalne).

Tymczasem karma wraca. Pan Prawnik napisał, czy mu narobię medialnego szumu w pewnej ekologicznej sprawie wokół budowy S8. Co? Ja nie narobię?

Z harcerskim pozdrowieniem spod Śnieżki, 
p.

2 komentarze:

  1. czuwaj!A mnie zadziwia (jak panią A )też śmieciowy temat.Jak ludzie mając po drodze swój własny pojemnik na śmieci,miejskie kosze przy ulicy ,osiedlowe pojemniki na śmieci komunalne tudzież sortowane mogą ponosić koszt i trud wywiezienia reklamówek z obierkami,pampersami,popiołem i puszkami po redbulach na cudze pole z kukurydzą -3km za miasto.Zadziwia mnie to!Chodząc tam czasem z moim anorektycznym psem zabieram plastikowe butelki i niebezpieczne dla zwierząt reklamówki(bez reklam zresztą) na co moje koleżanki pukają się wymownie w środek czoła.
    Jeszcze mi się chce.Natomiast absolutnie nie chce mi się udawać,że nie dotknęło mnie czyjeś bezczelne zachowanie,nielojalność,zdrada czy kłamstwo.Z takim człowiekiem nie chce mi się nawet milczeć na żaden temat.





    OdpowiedzUsuń
  2. Temat milczenia przewija się u mnie od wczoraj, ale wniosek mam inny. Lubię czasem pomilczeć, raczej się nie krępuję. Po co mam zanudzać kogoś moimi myślami, jeśli nie wiem, czy chce tego słuchać. Albo po co mówić coś bez sensu, dla samego mówienia? Miło jest sobie razem pomilczeć.

    OdpowiedzUsuń