środa, 2 czerwca 2010

BE GEEZ

Wezwana uczelnianym obowiązkiem wsiadam do tramwaju. Torba jak zwykle za mała. Nie mieści wszystkich rzeczy, których kobieta potrzebuje w mieście. Szeleszczące papierowe koperty, błyszczyki, słuchawki, telefony, długopisy. W ręku - bo do torby już się nie zmieścił - najnowszy numer magazynu. Tak więc siadam, otwieram. Dzień dobry, reklama. Przewracam stronę - następna. Nie przeszkadza mi to absolutnie. To dzięki nim płacę za gazetę dwa razy mniej. Zresztą żyjemy w czasach, w których reklama musi być piękna i pomysłowa. Bo produkt musi się sprzedać. W związku z tymi wymaganiami patrzenie na reklamę sprawia dużo przyjemności. Przynajmniej mnie.

Żyjemy w czasach, w których reklama mówi. I oto dziś przemawia do mnie. Każda kolejna strona zadrukowana kolorowymi zdjęciami mówi nowym hasłem. Nowy styl: "Be this", "Be that". Poza tym jeszcze "And you?" i "What is your...?". Wszystko to zbyt ładne, zbyt przemyślane, żeby nie zwrócić uwagi. Ok. Zamiast zignorować, pochylam się nad treścią.

I odkrywam zbagatelizowany, ale mimo wszystko nadal szekspirowski dylemat. To be, or not to be? Bo właściwie dlaczego nie sięgnąć do tych zasobów estetycznych? Dlaczego nie sprowadzić życia do tego pytania, skoro to wygodne? Be footwear, be underwear, be jeans. Dlaczego nie być parą spodni, skoro każdy skrawek bawełny to historia? Dlaczego nie być parą designerskich butów, skoro ten design to życie, śmierć i splot różnych okoliczności? Za wszystkim przecież ktoś i coś stoi. A my sami cały czas kogoś ścigamy. Od podstawówki, od przedszkola nawet. Zawsze znajdzie się w pobliżu ktoś, kto ma coś, czego my nie mamy, a co mieć chcemy. To coś jest materialne albo niematerialne. Ale jest i nikt temu nie zaprzeczy.

Życie to dążenie do. To pogoń za. Do czego i za czym? Akurat dzisiaj moja odpowiedź brzmi: a co za różnica? Wczoraj to miało znaczenie. Może będzie miało jutro.

Dziś spór w mojej głowie toczy się o to, czy "be jeans" spłyca myśl Shakespeare'a, czy, przeciwnie, to Shakespeare napisał treść dzisiejszej reklamy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz