piątek, 18 czerwca 2010

Do F. list otwarty

Obiecałam, że będę pisać, chociaż to Ty wyjechałeś. Siedzę w pociągu. Obok mnie jakaś parka po trzydziestce. Zmoknięci, w brzydkich butach i okropnych okularach. On ostrzyżony jak na fotografii z listu gończego. Ona opalona jak po wycieczce na Rodos, chociaż wszyscy wiemy, że nawet nie domyśla się, gdzie to Rodos leży. Za oknem leje, bo powiedziałam, że będzie padać. Słucham country rocka, a nade mną mruga przepalona gdzieś na stykach żarówka. Byś naprawił. Sceneria jak z przydrożnego motelu, tylko wagon dla niepalących.

Powiesiłam zdjęcie Manhattanu nad łóżkiem. Jakbyś nie wyjechał, to teraz, zamiast patrzeć na obściskującą się wciąż i wciąż parkę, piłabym różowe wino i dozowała, zdanie po zdaniu, jak to mam w zwyczaju, historię ostatnich dni swoich. Jutro ktoś zajmie Twój pokój i pewnie nie będzie fanem różowego wina.

Chciałam tylko powiedzieć, że po jutrze zawsze jest następny dzień. I następny. Że z tym następnym dniem przychodzi Norwegia, Kraków, Portugalia, Meksyk, czyjeś oświadczyny, czyjaś śmierć, czyjś seks, czyjś proces w sądzie, czyjś fałszywy alarm o bombie na dworcu głównym w Poznaniu.

Chciałam tylko powiedzieć, że życie jest jak gra w squash'a. Jak poślesz piłkę, tak ona do Ciebie wróci. Ta piłka, rozumiesz? I chociaż wszyscy znamy reguły, chociaż wiemy, że nie wolno nam tej piłki stracić z oczu, prędzej, czy później każdy się obróci za siebie i ta piłka go w łeb, z przeproszeniem, pierdalnie.

Ale co tam. Gramy dalej, prawda?

2 komentarze:

  1. Świetna nota. Taka w stylu, nie komentuj, bo to się rozumie indywidualnie i przeżywa w milczeniu.

    Teraz zaś w życiu pora na mój serw.

    OdpowiedzUsuń
  2. Trzymam kciuki, zatem. Oby było 1:0 dla Ciebie.

    OdpowiedzUsuń